Jestżeś ty mężem? Jesteś, woła postać,
Ale łzy twoje niewieście, twa wściekłość
Jest bezrozumnem szaleństwem zwierzęcia.
Szpetna niewiasto w urodziwym mężu,
W ludzkiej postaci szpetne raczej zwierze,
Jakżeś mnie zdziwił! Na mój święty zakon,
O harcie twoim lepsze miałem myśli!
Sam chcesz się zabić, zabiwszy Tybalta?
Chcesz zabić żonę, co życiem twem żyje,
Pełniąc na sobie potępieńca dzieło?
Czemu klniesz życie i niebo i ziemię,
Gdy życie, kiedy i niebo i ziemia
Zbiegły się spólnie, aby ci dać istność,
A ty chcesz teraz wszystkie razem stracić.
Fe, wstydzisz postać twą, miłość i rozum!
Jak lichwiarz skarby posiadasz bogate,
Lecz nie używasz z tą rzetelną miarą,
Co twej postaci byłaby ozdobą,
Twojej miłości i twego rozumu.
Kształt twój szlachetny formą jest woskową,
Bez hartu męża i bez wytrwałości;
Twoje przysięgi czczem krzywoprzysięstwem,
Gdy tę mordujesz, którąś przysiągł kochać;
Rozum, piękności i miłości krasa,
Skrzywiony, błędnym jest ci przewodnikiem;
Jak proch w żołnierza niezręcznego rogu,
Przez twoją własną nieświadomość spłonął,
Zamiast cię bronić, szarpie twoje ciało.
Wstań! dosyć płaczu. Julia twoja żyje,
Dla której byłeś przed chwilą umarły;
W tem szczęście twoje; Tybalt chciał cię zabić,
Ty go zabiłeś, i w tem znowu szczęście;
Surowe prawo jak przyjaciel zmienia
Śmierć na wygnanie; trzeci szczęścia dowód.
Błogosławieństwo na skroń twoją spływa
I szczęście strojne twojej szuka łaski,
Ty je odpychasz jak niesforna dziewka,
I fochy stroisz miłości i szczęściu.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/77
Ta strona została skorygowana.