Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

Rozwikłać nie mógł na drodze honoru!
I czemuż milczysz? Do mogiły wzdycham,
Jeśli w twych słowach lekarstwa nie znajdę.
Brat Laur.  Słuchaj mnie, córko, jest jeszcze nadzieja,
Choć wykonanie jest straszne i groźne,
Jak jest nieszczęście, które wstrzymać chcemy!
Lecz jeśli raczej, niż pojąć Parysa,
Do samobójstwa czujesz siłę woli,
Nie zadrżysz, myślę, przed pozorem śmierci,
Aby odegnać grożącą ci hańbę,
Ty, co chcesz umrzeć, aby jej uniknąć!
Jeśli masz serce, lekarstwo ci podam.
Julia.  O, każ mi raczej, niż Parysa pojąć
Skoczyć z najwyższych wieży tamtej szczytów!
Gnaj mnie po drodze rozbójników pełnej,
Każ spać w jaskini, gdzie wężów siedlisko,
Do ryczącego przykuj mnie niedźwiedzia,
Albo śród nocy w kośnicy mnie zamknij,
Pokrytej szatą kości grzechoczących,
Pożółkłych czaszek, spróchniałych goleni,
Każ mi w grób skoczyć wykopany świeżo,
I tam mnie owiń w umarłego całun!
Wszystko, na czego wspomnienie wprzód drżałam,
Spełnię bez trwogi, spełnię bez wahania,
Bylem żyć mogła nieskalaną żoną!
Brat Laur.  Więc idź do domu, bądź wesołą, przyrzecz
Hrabiemu rękę oddać. Jutro środa;
Jutrzejszej nocy staraj się być samą,
Z twojej alkowy mamkę nawet oddal.
Weź tę flaszeczkę, gdy wejdziesz do łoża,
Wychyl aż do dna płyn dystylowany,
A wnet po wszystkich żyłach twych przeleci
Zimno i senność; twej krwi pulsa wszystkie
Swój bieg zwyczajny zatrzymają nagle,
Ciepło ni oddech życia nie poświadczą;
Róże ust twoich i twoich lic zwiędną,
Jak gdy śmierć życia jasny dzień zamyka,
I każdy członek straci życia gibkość,