Zdrętwieje, zmarznie, jak umarłe ciało.
W tem pożyczonem śmierci podobieństwie
Całe czterdzieści dwie godzin zostaniesz,
Potem się zbudzisz, jak ze snu błogiego.
Skoro więc młody przyjdzie oblubieniec
Zbudzić cię rano, umarłą cię znajdzie.
Wtedy, jak ziemi zwyczajem jest naszej,
W ślubnych osłonach, z odkrytem obliczem.
Do rodzinnego poniosą cię grobu,
I w temże samem zamkną cię sklepieniu,
Gdzie Kapuletów ród spoczywa cały.
Ja z mojej strony, zanim się rozbudzisz,
Listem Romea o wszystkiem uprzedzę;
On tu pośpieszy, będzie czuwał ze mną
Nad twem zbudzeniem, i tej samej nocy
Mąż cię powiedzie z sobą do Mantuy.
To cię od hańby obecnej uwolni,
Jeśli niewieścia trwoga albo zmienność
Do wykonania sił ci nie odejmą.
Julia. Daj mi, o daj mi, a nie mów o trwodze!
Brat Laur. Weź i powracaj. Bądź mężną, szczęśliwą
W twoim zamiarze! Wyślę do Mantuy
Braciszka z listem do twojego męża.
Julia. Miłości, daj mi męstwo i zbawienie!
Bądź zdrów, mój ojcze! (Wychodzą).
Kapulet. Zaprosisz wszystkich, których tu imiona.
Ty najm dwudziestu ćwiczonych kucharzy.
2 Służący. Nie przyprowadzę jednego partacza, bo każdego stawię wprzódy na próbę, czy umie oblizywać sobie palce.
Kapulet. I to ma być dowodem doskonałości?