Ty idź do Julii, pomóż jej w ubraniu,
Ja nie śpię dzisiaj — zostaw mi rzecz całą —
Na ten raz jeden będę gospodynią. —
Hola! a, wszyscy wyszli; sam więc pójdę,
Aby Parysa przygotować umysł
Na dzień jutrzejszy. Lżej mi coś na sercu,
Gdy się tak nagle upór dziewki zmienił (Wychodzą).
Julia. Ten strój najlepszy. Ale, dobra mamko,
Przez noc tę, proszę, zostaw mnie samotną,
Bo długie, długie muszą być modlitwy,
Zanim się niebo uśmiechnąć mi raczy,
Bo jestem pełna cierpienia i grzechów.
Pani Kap. Jeszcze zajęte? Czy mogę wam pomódz?
Julia. Nie, matko, z mamką już wybrałam wszystko,
Co mi przystało na jutrzejszy obchód.
Teraz racz, matko, zostawić mnie samą,
Pozwól niech mamka noc przeczuwa z tobą,
Bo jestem pewna, że masz pełne ręce
Nagłych przyrządzeń.
Pani Kap. Więc Julio, dobranoc!
Idź i wypocznij; trzeba ci spoczynku.
Julia. Bądź zdrowa! Bóg wie, kiedy się zobaczym!
Zimna obawa drga po moich żyłach
I wszystko ciepło żywotne wymraża.
Baz jeszcze jeden przywołam je do mnie,
Może obecność ich doda mi siły.
Mamko! — Lecz po co mamka w mym pokoju?
Sama odegrać scenę muszę straszną.
Witaj, napoju! —
Lecz jeśli napój bez skutku zostanie?
Mamże hrabiemu rękę jutro oddać?