Żonie i matce on Rzym, miasto wasze,
Tak, wasze miasto, za łez kilka sprzedał,
Stargał przysięgi i zobowiązania,
Jak motek jaki zgniłego jedwabiu;
Nie zasiągnąwszy zdań wojennej rady,
Dla kilku słonych kropel swojej mamki,
Zwycięstwo wasze przepłakał, przejęczał,
Tak, że się nawet pazie rumieniły,
A w osłupieniu mąż patrzał na męża.
Koryolan. Słyszysz to, Marsie?
Aufidiusz. Płaczliwe chłopiątko,
Imienia boga wojny nie wymawiaj.
Koryolan. Ha!
Aufldiusz. Dosyć tego!
Koryolan. Ha, kłamco bezczelny!
Pierś ma za ciasna dla wzdętego serca.
Chłopiątko! Podlezę! Przebaczcie, panowie,
Pierwszy raz w życiu on mnie lżyć przymusił.
Wasz sąd, panowie, temu tu kundlowi
Niech kłamstwo zada, a jego sumienie
(Gdy już na sobie rąk mych ślady nosi,
A co mu dałem do grobu zabierze)
Jego sumienie wyrok wasz potwierdzi,
Kłamstwo mu zada.
1 Pan. Słuchajcie mnie obaj.
Koryolan. Przód mnie na drobne posiekajcie części,
Dzieci i męże niech się w mej krwi myją.
Chłopiątko! Kundlu, kundlu ty fałszywy!
Jeżeli dzieje wasze nie są kłamstwem,
Znajdziesz tam, że jak orzeł w gołębniku
Straszyłem Wolsków waszych w Koryolach,
Sam. Ha, chłopiątko!
Aufidiusz. Szlachetni panowie,
Czy pozwolicie, by na hańbę waszą
Występny junak śmiał wam przypominać
Ślepej fortuny cios niezasłużony?
Sprzysięż. Niech umrze za to!
Obywatele (razem). Poszarpcie go na kawałki, poszarpcie natych-