miast, on zabił mojego syna, moją córkę, on zabił mojego krewniaka Marka, on zabił mojego ojca!
2 Pan. Cicho! spokojność! Tylko żadnych obelg!
Mąż to szlachetny; chwały jego skrzydła
Świat okrążyły. W czem zawinił miastu,
To sąd oceni. Teraz, Aufidiuszu,
Niewczesnym sporem pokoju nie mieszaj.
Koryolan. Ach, gdybym takich sześciu Aufldiuszów,
Jego w dodatku, z całym jego rodem,
Miał na odległość szabli mej!
Aufidiusz. Zuchwalcze!
Sprzysięż. Zabij go! zabij! zabij! zabij! zabij!
Panowie. Stójcie, przez Boga! Stójcie! stójcie! stójcie!
Aufidiusz. Panowie, raczcie słuchać mnie.
1 Pan. Tulliuszu!
2 Pan. Nad czynem twoim męstwo płakać będzie!
3 Pan. Nie depcz go tylko! Panowie, spokojność!
Schowajcie miecze!
Aufidiusz. W spokojniejszej chwili,
(Bo dziś zawadą zbytek oburzenia)
Gdy się dowiecie, czem wam zagrażało
Człowieka tego życie niebezpieczne,
Z tej śmierci jego cieszyć się będziecie.
Raczcie mnie wezwać do izby senatu,
Najcięższej karze chętnie się poddaję,
Jeśli nie zdołam wszystkich was przekonać,
Że tylko waszym wiernym sługą byłem.
1 Pan. Wynieście ciało; płaczcie jego stratę,
Bo nigdy herold szlachetniejszym zwłokom
Nie towarzyszył do urny grobowej.
2 Pan. Czyn Aufidiusza jego popędliwość
Tłómaczy w części. Stało się! co robić.
Aufidiusz. Wściekłość mnie mija, ogarnia mnie smutek.
Niech spoinie ze mną trzech najwaleczniejszych
Mężnego zwłoki poniesie do grobu.