zalecał i prosił. Koryolan skłonić się do tego nie daje, nadto jest dumnym, aby się ugiął przed tymi, których nie szacuje, i kłamał pokorę dla pochwycenia władzy. Uległszy pozornie żądaniom i prośbom matki, szydersko i dwuznacznie do tłumów przemawia. Przeciwko niemu są trybunowie ludu, lękający się, przeczuwający w nim tyrana; ci już przyzwalające tłumy jątrzą na nowo, burzą przeciw przyszłemu konsulowi. On sam nieprzyjaciołom swym zuchwałem wystąpieniem dopomaga, tak, że zamiast dostojności, lud go wyrokiem śmierci ściga. Koryolan nawet tą groźbą nie daje się skłonić do poniżenia. Napróżno błaga go matka, Koryolan przyrzekłszy jej powolność, gdy stanął wobec tłumu, miota zgrai w oczy obelgi i szyderstwa. Dusza jego wzdryga się fałszu. Szekspir odstępuje tu od Plutarcha, ale charakter czyni potężniejszym przez to.
Skazany naprzód na śmierć, potem w imię zasług swych dla kraju ułaskawiony, Koryolan zamiast na Tarpejską skałę idzie na wygnanie. Wyrok ten przyjmuje, ale poprzysięga zemstę własnej ojczyźnie, Rzymowi. Godność jego osobista stoi dlań wyżej niż losy kraju całego. Nie waha się wprost iść się oddać w ręce Wolskom, pragnącym odwetu, i z nimi zwycięsko nachodzi Rzym strwożony.
Już stoi z Wolskami u wrót jego, gdy matka, żona, dziecię, wychodzą go błagać, aby miasto ocalił. Sceny to dramatyczne i poruszające, gdy miłość rodziny walczy w jego sercu z pragnieniem zemsty, miłość kraju z przysięgą Wolskom złożoną. Matka i rodzina zwyciężają dumę, łamią niezłomnego, miłość ojczyzny i litość nad nią przemaga, Koryolan zawiera pokój i ustępuje, chociaż wie i przeczuwa, iż wróciwszy do Wolsków, za swą powolność śmierć poniesie.
Takiego końca potrzebowała tragedya Koryolana, i tak kończyć mu każe Plutarch, chociaż Tytus Liwiusz pisze, iż na wygnaniu późnej dożył starości.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —