Enobarb. To tylko mucha przy orle; mieliśmy wspanialsze i godniejsze pamięci bankiety.
Mecenas. Jeśli wszystko prawda, co mówią, to wdziękom jej oprzeć się niepodobna.
Enobarb. Kiedy się po raz pierwszy spotkała z Markiem Antoniuszem nad brzegami Cydnu, zabrała mu serce do sakiewki.
Agryppa. Tak jest w rzeczy samej, tam było ich pierwsze spotkanie, albo mój korespondent zmyśloną oszukał mnie historyą.
Enobarb. Opowiem wam wszystko, słuchajcie:
Jej łódź, podobna do jasnego tronu,
Zdała się palić kołysana falą;
Rufa jej była ze szczerego złota,
Żagle z purpury, a tak woniejące,
Że wiatry przy nich mdlały zakochane;
Wiosła ze srebra, przy odgłosie fletni
W takt biły wodę, która spieszniej biegła,
Jak zakochana w wioseł uderzeniu.
By jej dać obraz, na to ludzka mowa
Zbyt jest uboga; rozkosznie leżała
W swym pawilonie szytym z złotogłowia,
Wdziękiem Wenerę samą przechodziła,
W której naturę prześcignęła sztuka.
Piękne chłopięta z dołkami na twarzach
Jak Kupidynki, stały z każdej strony
I różnofarbnych wachlarzy powiewem
Zdały się lica urocze podpalać,
By je znów potem chłodzić wachlowaniem.
Agryppa. Dla Antoniego co za widowisko!
Enobarb. Więc jej niewiasty, jakby Nereidy
Na ócz jej każde skinienie posłuszne,
W wdzięcznych postawach wkoło grupowane;
Syrena, zda się, siedziała u steru;
Jedwabne liny drgały na dotknięcie
Rączek tak miękkich, tak wonnych jak kwiaty,
Pełniących żwawo majtków powinności.
Od nawy z wiatrem leci na wybrzeża