Odjęła śmiechem, by ją w nocy śmiechem
Wrócić mu znowu; następnego rana
Upojonego posiałam do łóżka,
Skryłam go w fałdach płaszczy mych i sukni,
A przypasałam jego miecz z Filippi.
Ha! z Włoch przybywasz? Siej błogie nowiny
W mojem tak długi czas niepłodnem uchu!
Posłaniec. O pani, pani!
Kleopatra. Co? Umarł Antoni?
Jeśli tak powiesz, panią twą zabiłeś;
Jeśli doniesiesz, że zdrów jest i wolny,
Zabierz to złoto. Widzisz na tej ręce
Niebieskie żyłki? możesz je całować,
A król ich żaden nie dotknął ustami,
Żeby nie zadrżał.
Posłaniec. Dobrze mu się dzieje.
Kleopatra. Weź to w dodatku — ale jest zwyczajem
Mówić o zmarłych: dobrze im się dzieje.
Jeśli twe słowa w takiej były myśli,
Wszystko to złoto każę w ogniu stopić
I wdać stopione w gardło twe przeklęte.
Posłaniec. Słuchaj mnie, pani.
Kleopatra. Słucham, lecz w twej twarzy
Złego coś czytam; bo jeśli Antoni
Zdrów jest i wolny, skąd tak kwaśna mina,
Aby tak słodką przynieść mi wiadomość?
A jeśli chory, czemu nie przychodzisz
Jak furye piekieł, z wężami na głowie?
Posłaniec. Czyli mnie raczysz wysłuchać, królowo?
Kleopatra. Mam bić cię chętkę, nim usta otworzysz.
Lecz jeśli powiesz, że Antoni żyje,
Że zdrów jest, że jest w przyjaźni z Cezarem,
Za takie słowa deszcz złota, grad pereł
Spuszczę na ciebie.
Posłaniec. Zdrów jest.
Kleopatra. Drogie słowa!
Posłaniec. I żyje w dobrej z Cezarem przyjaźni.