Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/186

Ta strona została przepisana.
—   176   —

Lepidus.  Nie jestem ja tak dobrze, jakby należało, ale dostoję.
Enobarb.  Chyba, że się wyśpisz wprzódy, bo inaczej obalisz się jak długi.
Lepidus.  Tak jest niewątpliwie, słyszałem ja, że te piramidy ptolemeuszowe są to arcykapitalne rzeczy; tak jest, słyszałem.

Menas.  (na str.). Pompeju, słowo!
Pompej.  Szepnij mi je w ucho.
Menas.  (na str.). Błagam cię, wodzu, opuść twoje krzesło,
Słuchaj, co powiem.
Pompej.  Zatrzymaj się chwilę.
Zdrowie Lepida!
Lepidus.  Co to za stworzenie ten wasz krokodyl?

Antoniusz.  Jest to zwierzę bardzo podobne do siebie; jego szerokość właśnie taka, jak jest szeroki, a wysokość jak wysoki; rusza się za pomocą własnych organów, żyje tem, co go żywi, a gdy się rozłożą składające go żywioły, przechodzi w inne.
Lepidus.  A jaka maść jego?
Antoniusz.  Maść także własna.
Lepidus.  Dziwny to wąż jednak.
Antoniusz.  Bardzo dziwny. Toć i łzy jego mokre.
Cezar.  Czy mu ten opis wystarczy?
Antoniusz.  Przy pornosy wina, którego mu Pompejusz dolewa; inaczej prawdziwym byłby epikurejczykiem.

Pomp.  (na str. do Menasa). Powieś się raczej! O tem chcesz mi mówić?
Idź, zrób com kazał. Podajcie kielichy!
Menas  (na str.). Przez pamięć starych zasług moich, słuchaj!
Wstań z twego krzesła.
Pompej.  Czy straciłeś rozum?

(Wstaje i odchodzi na stronę z Menasem).

Co chcesz powiedzieć?
Menas.  Wierny i pokorny
Zawszem się chylił przed twoją fortuną.
Pompej.  Wiem, wiem, że zawsze służyłeś mi wiernie,
Co chcesz powiedzieć? — Wesoło, panowie!
Antoniusz.  Radzę, Lepidzie, strzeż się tej mielizny,
Utoniesz na niej.