Niezwyciężoną dotąd Partów jazdę.
Syliusz. Gdzie on jest teraz?
Wentyd. Jest w drodze do Aten.
I my tam z całym pośpiechem, na jaki
Zdobytych łupów ogrom nam pozwoli,
Pojdziem mu złożyć hołd nasz i zdobycze.
Więc naprzód! (Wychodzą).
Agryppa. Jakto? Czy już się bracia rozłączyli?
Enobarb. Już z Pompejuszem wszystko załatwione;
On sam odjechał; inni pieczętują.
Oktawia płacze, że miasto opuszcza;
Cezar jest smutny, a jak mówi Menas,
Lepid od sławnej uczty pompejańskiej
Wciąż na bladaczkę choruje.
Agryppa. Mąż wielki!
Enobarb. O, niewątpliwie. Jak Cezara kocha!
Agryppa. A jak uwielbia Marka Antoniusza!
Enobarb. Cezar? Toć on jest ludzkości Jowiszem.
Agryppa. A co Antoni? To bóg jest Jowisza.
Enobarb. Mów o Cezarze; niema mu równego.
Agryppa. Mów o Antonim; to jest ptak arabski.
Enobarb. Chceszli Cezara chwalić? Powiedz: Cezar,
I dość już na tem.
Agryppa. Niepodobna przeczyć:
Rzadkie dla obu wynalazł pochwały.
Enobarb. A jednak kocha Cezara goręcej,
Choć z duszy także kocha Antoniusza.
Niema pisarza, wieszcza lub poety,
Coby wymyślił, wypisał, wyśpiewał
Dla Antoniusza całą jego miłość.
Co do Cezara, klękajcie narody,
Tak jest, klękajcie i wielbcie!