Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/204

Ta strona została przepisana.
—   194   —


SCENA VIII.
Równina w blizkości Akcyum.
(Wchodzą: Cezar, Taurus, Oficerowie i Żołnierze).

Cezar.  Taurus —
Taurus.  Mój wodzu —
Cezar.  Unikaj potyczki,
Nim się na morzu nie rozstrzygnie sprawa.
Trzymaj się ściśle danej tu instrukcyi.

(Wręcza mu papier).

Dzień to stanowczy dla naszych przeznaczeń.

(Wychodzą. — Wchodzą: Antoniusz i Enobarbus).

Antoniusz.  Rozwiniem flotę z drugiej strony wzgórza
Skąd łatwo zliczyć okręty Cezara,
Nasz atak w stronę najsłabszą skierować.

(Wychodzą. — Przechodzą scenę: z jednej strony Kanidyusz na czele lądowej armii Antoniusza, z drugiej strony Taurus, namiestnik Cezara. — Słychać wrzawę morskiej bitwy. — Wchodzi Enobarbus).

Enobarb.  Wszystko przepadło! przepadło! przepadło!
Antoniada, okręt admiralski,
Sześćdziesiąt żagli egipskich z królową,
Wszystko uciekło! oczy me oślepły
Na taki widok. (Wchodzi Skarus).
Skarus.  Bogi i boginie,
Cały Olimpu zborze, przyjdź nam w pomoc!
Enobarb.  Co krzyk ten znaczy?
Skarus.  Tylko przez głupotę
Połowa świata marnie utracona!
Mnogie królestwa przecałowaliśmy.
Enobarb.  Jak stoi bitwa?
Skarus.  Wszystkie dżumy znaki
Po naszej stronie — śmierć już niewątpliwa.
Egipska mercha — bodaj trąd ją stoczył! —
W środku rozprawy, gdy dwóch flot zwycięstwo
Było jak dwoje równych siłą bliźniąt,
A nasze raczej starszem się zdawało
Nagle, jak krowa, gdy ją bzik ukąsi,