Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/218

Ta strona została przepisana.
—   208   —

Antoniusz.  Dlaczego?
Enobarb.  Dwadzieścia razy szczęśliwszy od ciebie,
Przeciw jednemu nie stawia dwudziestu.
Antoniusz.  Jutro bój stoczę na lądzie i morzu;
Albo żyć będę, albo tak obficie
Umierający honor mój w krwi skąpię,
Że znów go wskrzeszę. Czy chcesz bić się dzielnie?
Enobarb.  Za każdem cięciem wrzasnę: „giń lub zabij!“
Antoniusz.  Wybornie! Idźmy! Sług moich przywołaj.

(Wchodzą Słudzy).

Nasza wieczerza niech będzie wspaniała.
Daj mi twą rękę — służyłeś uczciwie —
Ty — ty — ty także; służyliście wiernie,
Mieliście królów za swych towarzyszy.
Kleopatra.  Co się to znaczy?
Enobarb.  (na str.).Jedno z mnogich dziwactw,
Które wylęga smutek w ludzkiej myśli.
Antoniusz.  I ty dowody uczciwości dałeś,
Chciałbym się zmienić w tylu co wy ludzi,
A z was jednego zlepić Antoniusza,
Abym wam równą zapłacił usługą
Za waszą wierność.
Sługa.  Nie daj tego, Boże!
Antoniusz.  Tylko tej nocy jak dawniej mi służcie —
Nie szczędźcie wina — niechaj się wam zdaje,
Że jak wy moja służy mi potęga
Wiernie, pokornie.
Kleopatra.  Co to wszystko znaczy?
Enobarb.  Chce gwałtem łzy im wycisnąć.
Antoniusz.  Być może,
Noc to ostatnia służby waszej będzie;
Może mnie więcej już nie zobaczycie.
Lub zobaczycie martwe, zimne ciało;
I jutro służyć będziecie innemu.
Żegnam się z wami, moi przyjaciele!
Nie myślcie jednak, że chcę was odprawić,
Do śmierci waszą ślubowałem służbę.
Tej nocy jeszcze służcie mi dwie godzin,