Menen. Moi panowie, dobrzy przyjaciele,
Moi sąsiedzi, czy chcecie się zgubić?
2 Obyw. Trudnoby to nam było, bośmy już od dawna zgubieni.
Menen. Wierzcie mi, względy miłosierdzia pełne
Senatorowie zawsze dla was mieli;
A w waszej biedzie, cierpieniu i głodzie,
Równie wam łatwo niebo kijem trącić,
Jak się nim zmierzyć na silny rząd Rzymu,
Który w swym biegu pokruszy zawady
Dziesięć tysięcy razy potężniejsze
Od wszystkich waszych marnych usiłowań.
Głód sprawą bogów, a nie patrycyuszów;
Szukajcie ulgi w kolanach, nie pięściach!
Gnani cierpieniem sami tam pędzicie,
Gdzie na was czeka więcej jeszcze cierpień.
Sterników państwa darmo potwarzacie;
Tych przeklinacie jak nieprzyjacieli,
Co o was zawsze ojców mięli troskę.
2 Obyw. O nas troskę? Zaprawdę! Nigdy się jeszcze o nas nie troszczyli. Pozwalają nam umierać z głodu, gdy ich spichlerze napchane zbożem; wydają ustawy o lichwie, żeby przyjść w pomoc lichwiarzom; codzień odwołują jakie zbawienne prawo wydane przeciw bogaczom, a codzień ogłaszają ostrzejsze przepisy, aby biednych w karbach i jarzmie utrzymywać. Jeśli nas nie pożrą wojny, to oni nas zjedzą. Oto jedyny dowód ich miłości.
Menen. Lub wyznać musisz twą dziwną złośliwość,
Lub ci powiedzą, że straciłeś rozum.
A teraz piękną powiem wam przypowieść;
Już ją niejeden może słyszał wprzódy,
Lecz że do moich przydaje się celów,
Raz jeszcze jeden skutków jej spróbuję.
2 Obyw. Słuchamy. Nie myśl jednak, mój panie, że dla przypowiastki zapomnimy o krzywdach. Jeśli ci to jednak przyjemność robi, zaczynaj.
Menen. Onego czasu, wszystkie członki ciała
Bunt wszczęły jawny przeciw żołądkowi,