Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/234

Ta strona została przepisana.
—   224   —

Antoniusz.  Chętnie (odwraca się).
Eros.  Dobyty już miecz.
Antoniusz.  Bez wahania
Dokonaj czynu!
Eros.  Pozwól, drogi panie,
Dobry mój wodzu, mój imperatorze,
Niech cię pożegnam, nim cios zadam krwawy.
Antoniusz.  Bądź zdrów! Lecz spiesz się!
Eros.  Bądź zdrów, wielki wodzu!
Mamże uderzyć?
Antoniusz.  Teraz!
Eros.  Niech tak będzie!

(Przebija się).

To od wiecznego wyzwoli mnie smutku,
Żem mógł być sprawcą śmierci Antoniusza (umiera).
Antoniusz.  Trzykroć ode mnie szlachetniejszy sługo,
Tyś mnie nauczył, co muszę sam zrobić,
Skoro dokonać tego ty nie mogłeś.
Eros, królowa, szlachetnym przykładem
Budzą w mych piersiach godności uczucie.
Więc będę śmierci młodym narzeczonym,
Jak do małżeńskiej pospieszę komnaty.
Patrz, Eros, pan twój umiera twym uczniem;
Tyś mi pokazał, jak trzeba uderzyć (przebija się).
Co? jeszcze żyję? żyję? Hola! straży!
Hola! (Wchodzą: Dercetas i Straż).
Dobijcie mnie!
1 Strażn.  Co krzyk ten znaczy?
Antoniusz.  Źle dokonałem dzieła, przyjaciele,
Błagam was teraz, skończcie, co zacząłem.
2 Strażn.  Upadła gwiazdą!
1 Strażn.  Spełniły się czasy!
Wszyscy.  Ach!
Antoniusz.  Kto mnie kocha, niechaj mnie dobije.
1 Strażn.  Nie ja.
2 Strażn.  I nie ja.
3 Strażn.  Ni żaden z sług twoich.

(Wychodzi Straż).