Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/237

Ta strona została przepisana.
—   227   —

Biedny, ostatni na twych ustach złożył.
Kleopatra.  Przebacz mi, drogi, nie śmiem zejść do ciebie,
Nie śmiem kosztownym zwycięzcy być łupem;
Tryumfalnego rydwanu Cezara
Nigdy, nie, nigdy nie będę ozdobą.
Póki nóż ostrze, żądto mają żmije,
A śmierć trucizna, pótym jest bezpieczną,
I nie pozwolę twej żonie Oktawii,
Aby mnie zimną mierzyła źrenicą,
Z cichym wyrazem udanej skromności. —
Lecz mój Antoni, do mnie, do mnie teraz!
Niewiasty moje i wy, przyjaciele,
Dołóżcie ręki, musim go tu wciągnąć.
Antoniusz.  Spiesz się — umieram!
Kleopatra.  A to mi robota!
Jak pan mój ciężki! Smutek skradł mi siły.
Ach, gdybym miała Junony potęgę!
Na swychby skrzydłach uniósł cię Merkury,
Przy samym tronie Jowisza posadził.
Ale do dzieła, bo same życzenia
Zawsze są głupstwem. Do mnie! do mnie! do mnie!

(Wciągają Antoniusza).

Witaj mi teraz! Umieraj, gdzie żyłeś!
Lub ożyj w moich pocałunków ogniu!
Gdyby me usta zdołały cię wskrzesić,
Jakbym je chętnie w pracy tej zużyła!
Wszyscy.  Bolesny widok!
Antoniusz.  Umieram — umieram —
Dajcie mi wina — chcę ci coś powiedzieć.
Kleopatra.  Mnie pozwól mówić, pozwól mi tak szydzić,
Ze z gniewu koło potrzaska fortuna
Mego szyderstwa oburzona jadem.
Antoniusz.  Droga królowo, jedno tylko słowo —
Honor i życie ratuj u Cezara.
Kleopatra.  Honor i życie społem iść nie mogą.
Antoniusz.  Słuchaj mnie, droga, z przyjaciół Cezara
Ufaj jednemu Prokulejuszowi.
Kleopatra.  Ufam jedynie mej woli i dłoni,