Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/247

Ta strona została przepisana.
—   237   —

Zabierz to pismo.
Cezar.  Twojej tylko rady
Zamierzam słuchać w sprawach Kleopatry.
Kleopatra.  Znajdziesz tam, panie, wykaz wierzytelny
Moich pieniędzy, sreber i klejnotów,
Z wyjątkiem mało znaczących drobnostek.
Gdzie jest Seleukus?
Seleukus.  Jestem.
Kleopatra.  To mój skarbnik;
Niechaj pod gardłem przyświadczy, Cezarze,
Że z moich skarbów nic nie utaiłam.
Mów prawdę.
Seleukus.  Pani, do ust mychbym wolał
Pieczęć wiecznego przyłożyć milczenia,
Niż, co nie prawda, pod gardłem przyświadczać.
Kleopatra.  Cóż zatrzymałam?
Seleukus.  Coby wystarczyło
Na wykup rzeczy w rachunek wciągniętych.
Cezar.  Nie, Kleopatro, nie rumień się, proszę,
Ja raczej twoją pochwalam roztropność.
Kleopatra.  O patrz, jak wszystko goni za potęgą!
Dziś moje sługi do ciebie przechodzą,
Lecz zmieńmy losy — twoje będą memi.
Jego niewdzięczność rozum mi odbiera;
Podły, nie większej wiary godny sługo
Niż miłość kupna! Cofasz się strwożony?
Ócz twych dogonię, choćby skrzydła miały.
Ha, niewolniku! podły psie bezduszny!
Cezar.  Przebacz mu pani, na moje wstawienie.
Kleopatra.  Cezarze, jak ta hańba dolegliwa!
Gdy ty, Cezarze, w całej twej potędze
Raczyłeś słabą odwiedzić niewiastę,
Ach! byłoż trzeba, by własny mój sługa
Swe wiarołomstwo do nieszczęść mych przydał?
Bo choćbym nawet, szlachetny Cezarze,
Jakie niewieście zatrzymała fraszki,
Cacka bez żadnej ceny, które zwykle
Naszym znajomym na pamiątkę dajem,