Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/31

Ta strona została przepisana.
—   21   —

2 Senator.  Śpiesz się do armii, dzielny Aufidiuszu,
Zostaw nas samych na straż w Koryolach,
A gdyby na nas zwrócili swe siły,
Przyjdź nam na odsiecz. Zawsze jednak myślę,
Ze ich zaciągi nie nam zagrażają.
Aufidiusz.  Nie łudź się darmo, bo mówię z pewnością;
A teraz dodam, że część rzymskiej armii
Już wyruszyła i już na nas ciągnie.
Żegnam was teraz. Jeżeli z Marcyuszem
Spotkam się w polu, przysięgliśmy sobie
Mieczy nie złożyć, dopóki z nas jeden
Trupem nie padnie.
Wszyscy.  Niech cię bogi strzegą!
Aufidiusz.  Nad bezpieczeństwem waszem niech czuwają!
1 Senator.  Bądź nam zdrów!
2 Senator.  Bądź zdrów!
Wszyscy.  Bądź zdrów i szczęśliwy!

(Wychodzą).


SCENA III.
Rzym. Pokój w domu Marcyusza,
(Wolumnia i Wirgilia siedzą na stołkach i szyją).

Wolumnia.  Proszę cię, córko, śpiewaj, a przynajmniej mów trochę weselszym tonem. Gbyby syn mój mężem był moim, bardziejbym się cieszyła z jego nieobecności, w której na sławę zarabia, niż z jego uścisków i oznak najtkliwszej miłości w komnacie małżeńskiej. Kiedy jeszcze był dzieckiem ten jedyny owoc mojego żywota, kiedy jego młodość i piękność pociągały wszystkie spojrzenia, kiedy inna matka nie sprzedałaby jednej godziny jego przytomności za dzień cały błagań królewskich: ja, zważając, jakby honor twarzy takiej przystał, że piękność, jeśli jej chwała nie da życia, nie więcej warta od obrazka, zawieszonego na ścianie, z radościa pozwoliłam mu szukać niebezpieczeństwa tam, gdzie znaleźć mógł chwałę. Na krwawą