Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/34

Ta strona została przepisana.
—   24   —

służyła tylko do zaludnienia Itaki molami. No, chodź tylko! Chciałabym, żeby twoje płótno tak było czułe, jak twoje palce, bobyś może kłuć ja przestała z miłosierdzia. No, dalej! musisz pójść z nami.
Wirgilia.  Nie, dobra pani, przebacz mi, nie pójdę.
Walerya.  Chodź tylko, a powiem ci doskonałe nowiny o twoim mężu.
Wirgilia.  Ach, dobra pani, niepodobna, aby przyjść już mogły.
Walerya.  Nie żartuję wcale. Przyszły od niego wieści ostatniej nocy.
Wirgilia.  Czy doprawdy?
Walerya.  Możesz mi wierzyć; słyszałam je z ust senatora. Opowiem ci wszystko. Armia Wolsków wyruszyła w pole, naczelny wódz, Kominiusz, poszedł na ich spotkanie z częścią rzymskich pułków, gdy mąż twój i Tytus Larcyusz obiegli Koryole; nie wątpią o zwycięstwie i blizkim końcu wojny. Na honor, wszystko, co mówię, jest prawdą; proszę cię więc, chodź z nami.
Wirgilia.  Uwolnij mnie dziś od tego, pani, a później będę ci we wszystkiem posłuszną.
Wolumnia.  Daj jej pokój! W obecnem położeniu tylkoby zatruła dobrą naszą radość.
Walerya.  I ja tak myślę. Bywaj mi więc zdrowa! Idźmy, dobra pani! Proszę cię, Wirgilio, wygoń za drzwi twoją uroczystą minę, a chodź z nami.
Wirgilia.  Nie, nie mogę. Życzę wam dobrej zabawy.
Walerya.  Więc bywaj mi zdrowa! (Wychodzą).

SCENA IV.
Pod Koryolami.
(Przy odgłosie bębnów, z rozwiniętemi chorągwiami wchodzą: Marcyusz, Tytus Larcyusz, Oficerowie i Żołnierze. — Wbiega Posłaniec).

Marcyusz.  Widzę posłańca. Kto chce się założyć?
Było spotkanie.
Larcyusz.  Koń mój przeciw twemu;
Jeszcze nie było.