Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/41

Ta strona została przepisana.
—   31   —

Niech sam, lub wszyscy jednakiej z nim myśli,
Podniesie rękę, objawi gotowość
Walczyć z Marcyuszem.

(Wszyscy, śród okrzyków, podnoszą do góry pałasze, a rzucając do góry hełmy, chcą go nieść w tryumfie).

Dość tego, żołnierze!
Czyliż pragniecie pałasz ze mnie zrobić?
Jeśli oznaki te nie czczym pozorem,
Któryż z was czterech Wolsków nie przemoże,
Każdy z was zdolny w tarczę Aufidiusza
Śmiało uderzyć tarczą równie twardą.
Dzięki wam wszystkim! Część tylko wybiorę,
A inni pójdą w innej walczyć stronie,
Wedle potrzeby. Idźmy, wy pomocą
W mych ochotników wyborze będziecie.
Kominiusz.  Naprzód! Niech czyny słowom odpowiedzą,
A spoinie owoc zwycięstwa podzielim. (Wychodzą).


SCENA VII.
Bramy Koryolów.
(Tytus Larcyusz zostawia strai przy bramach miasta, a przy odgłosie trąb i bębnów, chcąc się połączyć z Kominiuszem i Kajuszem Marcyuszem, wchodzi na scenę ze swoim Namiestnikiem i oddziałem Żołnierzy).

Larcyusz.  Bram pilnuj bacznie, a moje rozkazy
Ściśle wykonaj. Na pierwsze wezwanie
Te mi centurye ku pomocy wyślesz,
Reszta wystarczy, aby na czas krótki
Utrzymać miasto, bo w razie przegranej
I Koryole opuścić wypadnie.
Namiestn.  O czujność naszą nie troszcz się, mój wodzu.
Larcyusz.  Zamknijcie bramy. Teraz przewodniku,
Ku rzymskiej armii prowadź nas co śpieszniej.

(Wychodzą).