Z umiarkowaniem pełnić nie potrafi.
Straci oo zyskał.
Brutus. W tem nasza pociecha.
Sycyn. Lud, który swoją zwierzył nam obronę,
Za dawne krzywdy, dla lada przyczyny,
O nowych jego zapomni honorach;
A duma jego pewną jest rękojmią,
Że czekać na nią nie trzeba nam długo.
Brutus. Przysiągł, że nigdy o konsula godność
Nie będzie żebrał w sukni wyszarzanej,
Nigdy na placu publicznym, jak zwyczaj,
Ran pokazywać ludowi nie będzie,
Aby pozyskać śmierdzące ich głosy.
Sycyn. To prawda.
Brutus. To są własne jego słowa:
Wolałby przepaść, niż godność otrzymać
Nie przez rycerstwa życzliwą przychylność
A chęci panów.
Sycyn. Z całej duszy pragnę,
Żeby do końca trwał w postanowieniu.
Brutus. Nie wątpię o tem.
Sycyn. To, jak mu życzymy,
Swój niewątpliwy znajdzie w niem upadek.
Brutus. Lub on, lub musi władza nasza upaść.
Do nas należy przełożyć ludowi,
Z jaką nań zawsze nienawiścią patrzył,
Jakby go pragnął na muła przemienić,
Jego obrońcom nakazać milczenie,
Wydrzeć swobody; jak w jego mniemaniu,
Pod względem uczuć, działania, zdolności,
I praw do władzy, lud jest jak wielbłądy,
Dostają strawę, żeby niosły juki,
A kije, jeśli gną się pod ciężarem.
Sycyn. Myśli te trzeba podsunąć ludowi,
Gdy go obrazi swą pychą bez granic;
Co zrobi, byle rozdrażnić go trochę,
A to jest łatwo, jak psem podszczuć owce.
Zobaczysz, zaraz suche ludu ściernie
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/54
Ta strona została przepisana.
— 44 —