Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/79

Ta strona została przepisana.
—   69   —

Na krótką chwilę posłuchać mnie raczą,
Pragnąłbym tylko słów kilka powiedzieć;
W najgorszym razie nie stracicie na tem
Jak trochę czasu.
Sycyn.  Więc mów, ale krótko.
Postanowieniem jest naszem niezmiennem
Skończyć z tą żmiją; wygnać tego zdrajcę,
Byłoby tylko zwlec niebezpieczeństwo;
Tu go zostawić, to śmierć niezawodna;
A więc zapadło, że tej nocy umrze.
Menen.  Uchowaj Boże, aby Rzym nasz sławny,
Którego wdzięczność dla dzieci swych zasług
W księgi samego Jowisza wpisana,
Dziś jak wyrodna pożerał je matka.
Sycyn.  To wrzód zjadliwy, który trzeba odciąć.
Menen.  To chory człowiek — utnij go, śmierć zadasz;
A jak daleko łatwiej go wyleczyć!
Czem Rzym pokrzywdził, by na śmierć zasłużył
Czy tem, że naszych nieprzyjaciół gromił?
Krew, którą przelał, (a przelał jej więcej,
Niż ta, co w żyłach jeszcze mu została),
Przelał na służbie swej ojczystej ziemi;
Gdyby tę resztę wzięła mu ojczyzna,
Byłoby hańbą do skończenia świata
Dla sprawców równie jak przyzwalających.
Sycyn.  Czcza gadanina!
Brutus.  Zupełnie od rzeczy!
Póki kraj kochał, kraj go też poważał.
Menen.  Kiedy gangrena do nogi się wkradnie,
Godziż się przeszłych zasług jej zapomnieć?
Brutus.  Skończmy! — Z własnego wyrwijmy go domu,
Aby choroba jego zaraźliwa
Nie rozciągnęła dalej swych spustoszeń.
Menen.  Słuchajcie chwilę. Gdy wściekłość tygrysia
Zobaczy szkody szalonych poskoków,
Zapragnie (ale niestety, zapóźno!)
Do nóg przyczepić kulę ołowianą.
Nie odstępujcie prawnych formalności;