Wolumnia. Ugnie, ugiąć musi!
Powiedz, że ugniesz, i idź tam co prędzej.
Koryolan. Mamże im gołą pokazać czuprynę?
Podłym językiem sercu kłamstwo zadać?
Niech i tak będzie! Choć, gdyby jedynie
Rzecz się toczyła o gliny tej garstkę,
Na prochby wprzódy ciało moje starli,
I proch ten wprzódy na wiatry rzucili.
Idźmy na rynek. Daliście mi rolę,
Której nie zdołam grać wedle natury.
Kominiusz. Nie troszcz się tylko, przyjdziem ci na pomoc.
Wolumnia. Drogi mój synu, mówiłeś, że naprzód
Me cię pochwały zrobiły żołnierzem,
Jeśli chcesz na nie dziś znowu zasłużyć,
Odegraj rolę, do której nie zwykłeś.
Koryolan. Niech i tak będzie. Precz więc, duszo moja!
Duch wszetecznicy miejsce twe niech zajmie!
Głos mój, wtorować niegdyś bębnom zdolny,
Niech się przemieni na dyskant rzezańca,
Lub na śpiew mamki dziecko lulającej!
Uśmiech oszusta niech lica me stroi,
A łzy żakowskie ócz mych zaćmią kryształ!
Żebraka język niech w ustach szepleni!
Kolano, tylko w strzemieniu ugięte,
Niech teraz będzie kolanem nędzarza,
Który się czołga, gdy jałmużnę dostał! —
Nie, nigdy, nigdy! Nie, tego nie zrobię!
Nie skrzywdzę mego sumienia, honoru,
A gestem ciała duszy nie nauczę,
Jak się ma podlić!
Wolumnia. Jak ci się podoba.
Większą jest krzywdą dla mego honoru,
Żebrać u ciebie, niż jest dla twojego
Żebrać u ludu. Niech wszystko przepadnie!
Chętniej twa matka podzieli twą dumę,
Niż na uporu twego zadrży skutki.
Me serce szydzi z śmierci tak jak twoje.
Rób więc, co zechcesz. Mojem jest to męstwo,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/84
Ta strona została przepisana.
— 74 —