Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/85

Ta strona została przepisana.
—   75   —

Bo je z mych piersi wyssałeś z mem mlekiem,
Lecz duma twoja do ciebie należy.
Koryolan.  Idę na rynek — uspokój się matko
I skończ wyrzuty. Tak, idę na rynek,
Idę jak kuglarz ich miłość im wykraść;
Wydrwię im serce i wrócę do domu
Od wszystkich rzymskich kramarzy kochany.
Widzisz, już idę. Mej poleć mnie żonie.
Wrócę konsulem, lub nigdy na przyszłość
Żadnej ufności w mym nie miej języku,
Gdzie o pochlebstwo idzie.
Wolumnia.  Rób, jak zechcesz.

(Wychodzi).

Kominiusz.  Idźmy, czekają na ciebie trybuni.
Uzbrój się tylko w łagodną odpowiedź,
Bo jak słyszałem, trzymają w odwodzie
Groźniejsze skargi od wszystkich dawniejszych.
Koryolan.  Więc idźmy. Hasłem naszem jest — łagodność!
Niech oni skargi swe czerpią w potwarzy,
Ja czerpać będę w honorze odpowiedź.
Menen.  Tylko łagodnie!
Koryolan.  Więc idźmy! Łagodnie! (Wychodzą).


SCENA III.
Rzym. Forum.
(Wchodzą: Sycyniusz i Brutus).

Brutus.  Zacznij od tego, że on do tyranii
Zmierzał wyraźnie; gdy się to nie uda,
Powiedz, że ludu jest nieprzyjacielem;
Dodaj, że łupy zabrane Ancyatom
Nie były dotąd zwycięzcom rozdane. (Wchodzi Edyl)
Czy przyjdzie?
Edyl.  Idzie.
Brutus.  Kto mu towarzyszy?
Edyl.  Stary Meneniusz i senatorowie,
Którzy mu zawsze byli ku pomocy.