Choćbym miał tylko powiedzieć: dzień dobry!
Sycyn. Zważywszy zatem, że, ile był w stanie,
Przeciw ludowi zgubne spiski knował,
Wydrzeć mu pragnął władzę posiadaną,
Że dziś nakoniec wściekłość swą wyzionął
Nietylko w sędziów swoich obecności,
Lecz przeciw świętej sędziów tych osobie,
W imieniu ludu, my, jego trybuni,
Na wywołanie skazujem go z miasta.
A gdy się kiedy skazany banita
Przekroczyć bramy zuchwale odważy,
Z Tarpejskiej skały niech będzie strącony.
W imieniu ludu niechaj tak więc będzie!
Obywatele. Niechaj tak będzie! Precz z nim! Precz z banitą!
Jest wywołany, i niechaj tak będzie!
Kominiusz. Moi panowie, moi przyjaciele —
Sycyn. Wyrok już zapadł i sąd odroczony.
Kominiusz. Słuchajcie chwilę. I jam był konsulem,
Noszę na sobie znaki szabli wrogów,
I ja ojczyzny mojej szczęście kocham
Z głębszem uczuciem i świętszą miłością,
Niż moje życie, żony mej i dzieci,
Jeśli więc mówisz —
Sycyn. Wiemy, co chcesz mówić.
Brutus. Nie pora mówić; już jest wywołany,
Jak nieprzyjaciel ludu i ojczyzny.
Niech więc tak będzie!
Obywatele. Tak, tak, niech tak będzie!
Koryolan. Ha, sforo kundli, której mi oddechy
Tak nienawistne, jak bagien wyziewy!
O waszą miłość mniej dbam, niż o ścierwo,
Co swą zgnilizną zatruwa powietrze.
Nie wy mnie, ja was teraz banituję;
Zostańcie tutaj w waszej nieprawości!
Drżyjcie jak listek na każdą wieść głuchą!
Na każdy powiew piór nieprzyjacielskich
Bledniejcie z strachu! Zachowajcie władzę
Banitowania tych, co was bronili,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/89
Ta strona została przepisana.
— 79 —