Wolsk. Tak myślę. Cieszę się, że cię przypadkiem spotkałem. Załatwiłeś mój interes, i wesoło będę ci do domu towarzyszył.
Rzymian. A czekając wieczerzy, opowiem ci nadzwyczajne sprawy z Rzymu; wszystkie rokują pomyślność jego nieprzyjaciołom. Powiadasz, że wasza armia gotowa?
Wolsk. Armia prawdziwie królewska. Setnicy i ich centurye już na żołdzie leżą; wszystko gotowe na pierwszy znak do wymarszu.
Rzymian. Rad słyszę o tej gotowości, a sądzę, że jestem człowiekiem, który pchnie ich do czynu natychmiast. Tak więc z całego serca się cieszę, że cię spotkałem i że cię mogę mieć za towarzysza.
Wolsk. Zabierasz mi moją rolę, mój panie, bo ja mam najwięcej powodów do radowania się z twojego spotkania.
Rzymian. Idźmy więc razem! (Wychodzą).
Koryolan. Piękne to miasto jest Ancyum. O miasto!
Jam twe ulice wdowami zapełnił,
I niejednego gmachów twych dziedzica
Pod szablą moją widziałem konanie.
Zmieniłem ubiór; gdybym był poznany,
Dzieci kamieńmi, kobiety rożnami
W śmiesznej utarczce zabić mnie gotowe.
Bóg z tobą, panie!
Obywatel. I z tobą!
Koryolan. Gdy łaska,
Powiedz, czy w Ancyum przebywa Aufidiusz,
I gdzie dom jego?
Obywatel. On właśnie tej nocy
Wydaje ucztę miasta naczelnikom.
Koryolan. A gdzie dom jego?