Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/96

Ta strona została przepisana.
—   86   —

Wolsk.  Tak myślę. Cieszę się, że cię przypadkiem spotkałem. Załatwiłeś mój interes, i wesoło będę ci do domu towarzyszył.
Rzymian.  A czekając wieczerzy, opowiem ci nadzwyczajne sprawy z Rzymu; wszystkie rokują pomyślność jego nieprzyjaciołom. Powiadasz, że wasza armia gotowa?
Wolsk.  Armia prawdziwie królewska. Setnicy i ich centurye już na żołdzie leżą; wszystko gotowe na pierwszy znak do wymarszu.
Rzymian.  Rad słyszę o tej gotowości, a sądzę, że jestem człowiekiem, który pchnie ich do czynu natychmiast. Tak więc z całego serca się cieszę, że cię spotkałem i że cię mogę mieć za towarzysza.
Wolsk.  Zabierasz mi moją rolę, mój panie, bo ja mam najwięcej powodów do radowania się z twojego spotkania.
Rzymian.  Idźmy więc razem! (Wychodzą).

SCENA IV.
Ancyum. Przed domem Aufidiusza.
(Wchodzi Koryolan w biednem przebraniu, z kapturem na głowie).

Koryolan.  Piękne to miasto jest Ancyum. O miasto!
Jam twe ulice wdowami zapełnił,
I niejednego gmachów twych dziedzica
Pod szablą moją widziałem konanie.
Zmieniłem ubiór; gdybym był poznany,
Dzieci kamieńmi, kobiety rożnami
W śmiesznej utarczce zabić mnie gotowe.

(Wchodzi Obywatel).

Bóg z tobą, panie!
Obywatel.  I z tobą!
Koryolan.  Gdy łaska,
Powiedz, czy w Ancyum przebywa Aufidiusz,
I gdzie dom jego?
Obywatel.  On właśnie tej nocy
Wydaje ucztę miasta naczelnikom.
Koryolan.  A gdzie dom jego?