wym bohaterom klasycznym, coś bardzo osobliwego w swoim rodzaju, na co w końcu XVI wieku Szekspir tylko mógł się ważyć.
Winniśmy niezaprzeczenie bardzo wiele tradycyom i literaturze klasycznej; ale uprawa jej równie była przynajmniej korzystną z jednych względów, jak z drugich zgubną. Drogocenne zabytki w rękach komentatorów, tłómaczów i wykładaczy ich, przerobiły się do niepoznania, zdrój życia, co z nich płynął, brał w siebie dużo uczonych pomyjów i niedorzeczności. Wyrobiły się na wzorach prawidła, których w nich nigdy nie było, na zdrowem ciele chorobliwe powzdymały się naroście. W naszej własnej literaturze widzimy skutki bałwochwalczego posłuszeństwa formom, fałszywym tradycyom, całemu konwencyonalnemu rynsztunkowi klasycznemu, które obezwładniało najbardziej utalentowanych pisarzy, co się z tych ciężkich oków wyzwolić nie mogli. Skutek ten był u nas, że talenta zwichnięte i spętane marniały (Klonowicz-Wacław Potocki), że mieliśmy poetów wiersza i formy, ale twórczej ich sile brakło odwagi samoistnej, i błądzili po wydeptanych ścieżkach, obawiając się trzebić drogi nowe, któreby ich poza klasyczny świat wywiodły na szersze pole. Szekspir na szczęście swe był autodydaktem, uczył się tylko tyle, ile było potrzeba, aby geniusz jego spotężniał, nie pozbywając się samoistności. Z równą odwagą, jak tu z Iliadą, postępował sobie ze wszelkim materyałem, jaki mu wpadł w ręce. Prawda czysto ludzka szła u niego wyżej nad wszelkie konwencyonalne warunki, nie znał reguł, nie czytał Arystotelesa, ani (co niebezpieczniejsza) Arystotelesowiczów, nie kształcił się na Plaucie i Senece, ale żył, oddychał piersią całą, patrzał na ludzi i żywcem ich brał na scenę, a mając do czynienia ze starożytnością najklasyczniejszą, przypuszczał, iż najpotężniejsi bohaterowie mieli skórę, kości, krew i mięso jak proste chłopy.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/102
Ta strona została skorygowana.
— 92 —