Serce me bije gorączkowym pulsem,
Cala ma istność władze swoje traci
Jak wasal, kiedy niespodzianie spotka
Monarchy oko.
Pandarus. Tylko śmiało! Na co się przyda rumieniec? Wstyd jest niemowlęciem. Masz ją teraz przed sobą. Powtórz teraz jej samej przysięgi, które mi recytowałeś. Co? Znowu się wymykasz? Czy trzeba cię pilnować, nim się ułaskawisz? Czy trzeba? Jeśli tak cofać się będziesz, wprzężemy cię do hołobli. Czemu do niej nie mówisz? Dalej! Podnieś tę zasłonę i pokaż nam twój obrazek. Ach, biedne to światło dzienne! jak się lękacie je obrazić! Gdyby było ciemno, zbliżylibyście się prędzej. Tak, tak właśnie; całuj a dobrze przyciskaj. Co? Czy to pocałunek na wieczną dzierżawę? Tu buduj, cieślo, miłe tu powietrze! Do ostatka sobie wytrzęsiecie dusze, nim was rozłączę. Sokół będzie miał swoją sokolicę mimo wszystkich kaczek na rzece. Tylko śmiało!
Troilus. Zabrałaś mi wszystkie słowa, pani.
Pandarus. Słowa nie płacą długów; płać uczynkiem. Ale podobno i wszystkie twoje uczynki zabierze, byle twoją czynność wzięła na próbę. Co? Znowu cmokanie? Więc słuchajcie: „a na świadectwo, obie strony“ — wejdźcie, wejdźcie tylko. Idę wam ogień przyrządzić.
Kressyda. Czy chcesz wejść, panie?
Troilus. O, Kressydo! Ileż to razy być tam pragnąłem!
Kressyda. Pragnąłeś, panie? Daj to Boże! O, panie!
Troilus. Co daj Boże! Co znaczy ta piękna przerwa? Co za dziwne męty piękna moja kochanka ujrzała na dnie źródła naszej miłości?
Kressyda. Więcej mętów niż wody, jeśli moja obawa ma oczy.
Troilus. Obawa przemienia cherubinów na dyabłów; obawa nie widzi nigdy prawdy.
Kressyda. Ślepa obawa, gdy kieruje widzącym rozumem, bezpieczniej stawia nogę niż ślepy rozum, potykający się