Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/183

Ta strona została przepisana.

A twoja wola rozkazem mi będzie.
Troilus.  Prawa grzeczności gwałcisz ze mną, Greku
Jej pochwałami mych próśb niszcząc skutek;
Lecz nad pochwały twe tak ona wyższa
Jak ty niegodny jej się mienić sługą.
Bądź dla niej dobry, to moja jest wola,
Jeśli nie będziesz, klnę się na Plutona,
Choćby Achilles swą cię słonił tarczą,
Z mej ręki zginiesz.
Diomedes.  Uspokój się, książę;
Lecz korzystając z posła przywilejów,
Powiem, co myślę: za murami miasta
Tylko mej woli natchnień będę słuchał.
Wiedz, że mi dotąd nikt nie rozkazywał.
Będę ją cenił wedle jej wartości;
Ilekroć powiesz: tak chcę, niech tak będzie,
Krzyknę: nie! mając honor mój na względzie.
Troilus.  Idźmy! Lecz wierzaj, za podobną mowę,
Przed wrogiem schować musisz nieraz głowę. —
Daj mi twą rękę; nim dobiegniem bramy,
Jeszcze ostatni raz się pożegnamy.

(Wychodzą: Troilus, Kressyda i Diomedes. — Słychać, odgłos trąbki).

Parys.  Trąbka Hektora.
Eneasz.  Jak nam przeszedł ranek!
O brak czujności słusznie mnie posądzi,
Gdy mu przysiągłem pierwszy w polu stanąć.
Parys.  Nie jest w tem nasza lecz Troila wina.
Deifobus.  Więc śpieszmy za nim.
Eneasz.  Lotem oblubieńca
Na płac spotkania gońmy za Hektorem.
Byt swój i chwałę Troja dziś powierza
Sercu i dłoni jednego rycerza.

(Wychodzą).