Antyoch. Odgadł; zapłaci za to odgadnienie
Głową mi swoją. Nie mogę pozwolić,
By żyjąc, trąbił hańbę mą przed światem,
I grzech mój sprośny ludziom rozpowiadał.
Musi więc zginąć, zginąć bez spóźnienia;
Śmierć jego zbawi blask mego imienia.
Hola, służbowy! (Wchodzi Taliard).
Taliard. Co pan mój rozkaże?
Antyoch. Taliardzie, z dawna moim jesteś sługą
Wtajemniczonym do wszystkich mych myśli,
Za twą też wierność rachuj na zapłatę.
Patrz, tu trucizna, a tutaj jest złoto;
Musisz mi zgładzić tyryjskiego księcia;
Nie twoją sprawą o powody pytać —
To moja wola. Czy to rzecz spełniona?
Taliard. Spełniona, królu. (Wchodzi Posłaniec).
Antyoch. Dość na tem. Odetchnij,
Nim powiesz powód twojego pośpiechu.
Posłaniec. Tyryjski książę uciekł, groźny panie.
Antyoch. Leć i ty za nim, jeśli kochasz życie.
Jak strzała ręką ćwiczoną popchnięta
Do wskazanego okiem wpada celu,
Tak ty nie wracaj, póki nie potrafisz
Rzec za powrotem: Perykles nie żyje.
Taliard. Gdybym na długość mego pistoletu
Raz go mógł spotkać, będzie kwita z nami.
Żegnam cię, królu! (Wychodzi).
Antyoch. Bądź mi zdrów, Taliardzie!
Póki Perykles na ziemi tej zdrowy,
Nie jestem panem ni serca ni głowy (wychodzi).
Perykles. Niech nikt rozmyślań naszych nie przerywa.
Czemu myśl czarna, czemu melancholia,