Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/256

Ta strona została przepisana.
—   246   —

Męża i żonę.
Niech wasze usta i ręce to stwierdzą.
Dobrze. Na nowy smutek wam dodaję
Moje przekleństwo: błogosław wam Boże!
Powiedzcie, czy was cieszy to oboje?
Taiza.  Tak jest, jeżeli ty kochasz mnie, panie.
Perykles.  Jak moje życie, jak krew, co je karmi!
Symonid.  Więc zgoda?
Oboje.  Jeśli taka twoja wola.
Symonid.  Taka ma wola, że bez czasu straty,
Chcę was do ślubnej prowadzić komnaty.

(Wychodzą).

AKT TRZECI.
(Wchodzi Gower).

Gower.  Skończone święto; w zamku całym głucho,
Tylko chrapanie przylatuje w ucho,
A tem głośniejsze, że piersi chrapiące
Rozgrzało wino wesela gorące.
Kot z błyszczącemi jak węgiel oczyma
Nad myszy jamą czujną wartę trzyma;
W kominie świerszcze ćwierkają radośnie
Na znak, że radość ich z gorącem rośnie;
W ślubną małżonków wwiódł Hymen komnatę,
Tam, przez dziewictwa narzeczonej stratę
Kształtuje dziecię. Teraz, mych słuchaczy
Niech wyobraźnia czas przeskoczyć raczy
Pełny wypadków, a ciemne obrazy
Mym widzom moje objaśnią wyrazy.

Pantominy.

Przez jedne drzwi wchodzą Perykles i Symonides z Orszakiem; spotyka ich Posłaniec, klęka i oddaje list Peryklesowi, który go pokazuje Symonidesowi; klękają przed nim Panowie. Wchodzi Taiza