Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/266

Ta strona została przepisana.
—   256   —

I tchnieniom wszystkich pomyślnych ci wiatrów.
Perykles.  Ofiarę waszą z wdzięcznością przyjmuję.
Więc idźmy, pani. Nie płacz, Lichorydo,
Bądź tylko wierną małej twojej pani,
A rachuj na jej wdzięczność. — Idźmy, panie.

(Wychodzą).


SCENA IV.
Efez. Pokój w domu Cerymona.
(Wchodzą: Cerymon i Taiza).

Cerymon.  To pismo, pani, i drogie klejnoty
Zamknięte były w jednej z tobą skrzyni;
Wszystko to składam w twoje teraz ręce.
Czy znasz to pismo?
Taiza.  Ręka mego męża.
Pamiętam dobrze, jak wsiadłam na okręt,
Gdy się dzień zbliżał mego rozwiązania;
Lecz czy tam dziecię moje dzień ujrzało,
Bóg mi jest świadkiem, powiedzieć nie mogę.
Skoro mojego króla, mego męża
Oko już moje więcej nie zobaczy,
W Westalki odzież ciało me oblokę,
Wszystkich rozkoszy świata się wyrzeknę.
Cerymon.  Jeśli jest taka wola twoja, pani,
W blizkości leży świątynia Dyany,
Gdzie strapień wszystkich doczekasz się końca.
Jeśli pozwolisz, moja synowicą
Tam wierną twoją będzie towarzyszką.
Taiza.  Przyjmij me dzięki, to skarb mój jest cały,
Wielka jest dobra wola, choć dar mały.

(Wychodzą).