Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/267

Ta strona została przepisana.
—   257   —


AKT CZWARTY
(Wchodzi Gower).

Gower.  Niech z Peryklesem myśl wasza pobieży
Do upragnionych tyryjskich wybrzeży.
Kiedy w Efezie biedna jego żona
Żyje w świątyni, Cyntyi poświęcona.
Niech potem waszej wyobraźni oczy
Zachwyci córki jego blask uroczy,
Gdy pod Kleona karmi się przewodem
Chlebem mądrości i muzyki miodem.
Jej też urody sława i rozumu
Zachwyconego podziwem jest tłumu.
Lecz potwór zazdrość, której krwawe ramię
Wszystkie zasługi cnoty nieraz łamie,
Szalona wdzięków Maryny widokiem,
Na pierś jej sztylet mściwem mierzy okiem.
Kleon miał córkę Filotena zwaną,
Burzami myśli zazdrosnych miotaną,
Do bitw małżeńskich dojrzałą już jędzę,
Która, jak w starej wyczytałem księdze,
We dnie i w nocy ni jednej godziny
Nie chciała pięknej opuścić Maryny,
Czy to gdy dłonią liliowej ręki
Tkała jedwabiu malowane pęki,
Czy, gdy palcami ze słoniowej kości
Szyjąc, batystom sporzyła białości,
Lub, gdy przy lutni, pieniem swej gardzieli
Wstydziła nocne żale Filomeli,
Lub kiedy piórem, w uniesieniu myśli,
Na cześć Dyany swojej hymny kreśli,
Zawsze Filoten, którą próżność ludzi,
Walczy z Maryną o chwałę u ludzi,
Jakby kruk pragnął węglem swego skrzydła
Zaćmić pafijskich gołębi bielidła.