Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/271

Ta strona została przepisana.
—   261   —

Nigdy i w niczem jej nie obraziłam.
Niema stworzenia, coby mnie skarżyło
Lub o złe słowo lub o zły uczynek.
Wierzaj mi, nigdy nie zabiłam myszy,
I nigdy biednej muchy nie skrzywdziłam.
Gdym rozdeptała niechcący robaka,
Płakałam rzewnie nad mem okrucieństwem.
Cóż jej zrobiłam? Jaką dla niej korzyść
Śmierć moja przynieść może, lub me życie
Jakiem zagraża jej niebezpieczeństwem?
Leonin.  Mojem zleceniem jest nie rozumować
O tym uczynku, ale go dokonać.
Maryna.  Nie, nie, nie zrobisz tego za świat cały!
Twoje oblicze dobrocią oddycha,
A z ócz twych widać miłosierne serce.
Czyż nie widziałam, jak, temu niedawno,
Dostałeś cięcie, gdy chciałeś rozdzielić
Walczących parę? Czyn to był szlachetny,
Okaż mi równą i teraz szlachetność;
Na życie moje twoja godzi pani,
Więc stań w pośrodku i ocal słabszego.
Leonin.  Przysiągłem, muszę dotrzymać przysięgi.

(Gdy się szamocą, wbiegają Korsarze).

1 Korsarz.  Stój, łotrze! (Leonin ucieka).
2 Korsarz.  Zdobycz! zdobycz!

3 Korsarz.  Do podziału, koledzy, do podziału! Prowadźmy ją natychmiast na nasz okręt. (Wychodzą z Maryną).

SCENA II.
To samo wybrzeże.
(Wchodzi Leonin).

Leonin.  To są złodzieje sławnego korsarza
Waldesa, oni porwali Marynę.
Niech ją trzymają; nie wróci już pewno;
Przysięgnę, żem ją zabił, w fale rzucił.
Poczekam jednak, bo jeszcze być może,