Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/272

Ta strona została skorygowana.
—   262   —

Że na zabawie tylko z nią przestaną,
Potem zostawią. Jeśli to przeżyje,
Co po korsarzach zostanie, zabiję (wychodzi).


SCENA III.
Mitylena. Izba w zamtuzie.
(Wchodzą: Rajfur, Rajfurka i Rygiel).

Rajfur.  Ryglu!
Rygiel.  Panie?
Rajfur.  Przejrzyj targ bacznie; Mitylena pełna galantów. Za wiele straciliśmy pieniędzy podczas ostatniego jarmarku dla braku pensyonarek.
Rajfurka.  Nigdy jeszcze nie byliśmy w takim niedostatku towaru. Mamy tylko trzy nieboraczki, które nie mogą zrobić więcej, jak mogą, a przez ciągłą pracę są tak dobrze jak zgniłe.
Rajfur.  Musimy więc w świeży towar się zaopatrzyć, nie zważając na cenę. Gdzie niema w handlu sumienia, niema też i zarobku.
Rajfurka.  To prawda, bo pewno nie wychowując biednych bękartów, których, jak mi się zdaje, wychowałam już koło jedenastu —
Rygiel.  Tak jest, wychowała koło jedenastu i pochowała je potem. Ale czy mam targ przetrząść?
Rajfur.  A cóż miałbyś robić innego? Silny wiatr poszarpałby na kawałki towar nasz dzisiejszy, tak już okrutnie wywarzony.
Rajfurka.  Masz racyę, można sumiennie powiedzieć, że są niezdrowe. Biedny Siedmiogrodzianin umarł, co spał z biednym otłuczkiem.
Rygiel.  He, wyekspedyowała go galopem, zrobiła z niego pieczeń dla robaków. Ale idę teraz targ przejrzeć (wychodzi).
Rajfur.  Trzy lub cztery tysiące cekinów byłby to piękny kapitalik, żeby żyć spokojnie i wyrzec się rzemiosła.
Rajfurka.  Czemu się go wyrzekać? Alboż to wstyd zarabiać, kiedy się człowiek postarzeje?