Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/280

Ta strona została skorygowana.
—   270   —

1 Szlach.  Słyszeć kazanie z takiej ambony! Czy ci się śniło co podobnego?
2 Szlach.  Nigdy! nigdy! Wyrzekam się na zawsze zamtuzów. Czy chcesz pójść ze mną przysłuchiwać się hymnom Westalek?
1 Szlach.  Jestem gotów na wszystko, co uczciwe. Czasy mojego bekowiska minęły na zawsze! (Wychodzą).

SCENA VI.
Tamże. Izba w zamtuzie.
(Wchodzą: Rajfur, Rajfurka i Rygiel).

Rajfur.  Chciałbym za podwójną jej cenę, żeby tu jej noga nie postała.
Rajfurka.  Obrzydliwa jejmościanka! Toż ona gotowa zmrozić boga Pryapa i zrujnować całe pokolenie. Albo musimy dać ją zgwałcić, albo pozbyć się jej co prędzej. Zamiast służyć klienteli i praktykować uczciwie nasze rzemiosło, ona mi tu wyjeżdża ze swoimi wykrętami, ze swojemi racyami, swojemi arcy-racyami, swojemi modlitwami, swojem klękaniem; gotowa zrobić z dyabła purytana, gdyby chciał u niej pocałunek wytargować.
Rygiel.  Muszę ją utresować, na uczciwość, bo inaczej ona stąd wypłoszy wszystkich naszych kawalerów, a z wszystkich naszych przeklinaczy porobi mnichów.
Rajfur.  Co do mnie, zaraza na jej bladaczkę!
Rajfurka.  Prawdę mówiąc nie widzę innej drogi, żeby się jej pozbyć, jak zarazę. Ale nadchodzi pan hrabia Lizymach przebrany.
Rygiel.  Mielibyśmy tu tak dobrze hrabiów jak kuchcików gdyby ta wierzgająca psubratka chciała służyć klienteli.

(Wchodzi Lizymach).

Lizymach.  A co tam nowego? Po ile tuzin panieństwa?
Rajfurka.  Niech Pan Bóg błogosławi waszej dostojności!
Rygiel.  Rad widzę waszą dostojność przy dobrem zdrowiu.
Lizymach.  A masz racyę radować się, bo i dla was lepiej, kiedy