Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/294

Ta strona została skorygowana.
—   284   —

A ty uklękniesz, bo uznasz dowodnie,
Że to prawdziwa twoja jest księżniczka.
Kto to?
Helikanus.  To, królu, rządca Mityleny,
Co słysząc o twym opłakanym stanie,
Pragnął cię widzieć.
Perykles.  Ściskam cię, mój panie.
Dajcie mi szaty; wyglądam jak dziki.
O, córko moja, błogosław ci, Boże!
Lecz cicho! Cóż to za muzykę słyszę?
Moja Maryno, opowiedz mu wszystko,
Słowo do słowa, jeszcze bowiem teraz
Wątpić się zdaje, żeś jest moją córką,
Ale powiedzcie, co to za muzyka?
Helikanus.  Nie słyszę żadnej.
Perykles.  Żadnej? O, to pewno
Sfer jest muzyka. Słuchaj jej, Maryno.
Lizymach.  Nie trzeba mu się sprzeciwiać, ustąpmy.
Perykles.  Jak słodkie tony! Czy ich nie słyszycie?
Lizymach.  Muzyka? Słyszę.
Perykles.  Niebieska harmonia!
Wszystkie me zmysły przenika; sen ciężki
Oczy me gniecie; pozwólcie mi spocząć (zasypia).
Lizymach.  Dajcie wezgłowie. Zostawmy go teraz.
Wy, towarzysze, przyjaciele moi,
Jeśli się wszystko, jak myślę, zakończy,
Bądźcie spokojni, nie zapomnę o was.

(Wychodzą: Lizymach, Helikanus, Maryna i towarzysząca jej Dama).

SCENA II.
Tamże.
Perykles na pokładzie uśpiony. Pokazuje mu się Dyana, jak w widzeniu).

Dyana.  Spiesz do Efezu, do mego kościoła,
Tam na ołtarzu moim złóż ofiary,
A wśród kapłanek, moich dziewic koła,