Na żagle wiatry wieją mu łaskawe,
Jak lekkie piórko ciężką niosą nawę.
To Efez, to jest świątynia Dyany,
To król i orszak jego tu zebrany.
Wszystko się łatwo i śpiesznie odbyło
Waszej uprzejmej wyobraźni siłą (wychodni).
Perykles. Dyano, twoim posłuszny rozkazom,
Ogłaszam tutaj, żem tyryjskim królem,
Że w Pentapolis szukając schronienia,
Piękną Taizę pojąłem za żonę,
Która na morzu wśród burzy skonała,
Gdy na świat przyszła córka jej Maryna,
Co jeszcze dotąd nosi, o bogini,
Twą srebrną barwę. W Tarsus nasza córka
Była w Kleona domu wychowana;
On ją w czternastym roku jej żywota
Chciał zamordować, lecz gwiazdy jej lepsze
Do Mityleny naprzód ją pognały,
A tam na pokład naszego okrętu
Fortuna piękną przywiodła dziewicę,
Która pamiątek swych żywym obrazem
Jasno dowiodła, że córką jest moją.
Taiza. Ten głos — ta postać — ty jesteś — ty jesteś —
O, Peryklesie! (mdleje).
Perykles. Co chce powiedzieć ta niewiasta? Umiera. Ratujcie ją, panowie!
Cerymon. Szchetny panie, jeśli są prawdziwe
Słowa przed bóstwa rzeczone ołtarzem,
To żona twoja.