Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Wierny i tkliwy jak mamka dla dziecka;
Niech swą zasługą me poprze błagania:
Pokornej prośby nie odrzucaj, królu.
Nigdy nikogo z twoich nie pokrzywdził,
Chociaż był wiernym sługą Rzymianina.
Ocal go, królu, a krwi mojej nie szczędź.
Cymbelin.  Twojego pazia widziałem już kiedyś;
Nie są mi obce twarzy jego rysy.
Chłopcze, spojrzeniem kupiłeś me względy.
Jesteś już moim. Sam nie wiem dlaczego
Mówię: żyj, chłopcze, a za twoje życie,
Nie dziękuj panu twojemu; żyj, chłopcze,
Proś Cymbelina, o jaką chcesz łaskę,
Byle mnie godną, korzystną dla ciebie,
Wszystko otrzymasz, choćbyś nawet prosił
O życie jeńca najszlachetniejszego.
Imogena.  Pokorne dzięki składam ci, o panie.
Lucyusz.  Nie żądam, abyś prosił o me życie,
Choć wiem, że będziesz prosił dobry paziu.
Imogena.  Nie, nie, niestety! Są ważniejsze sprawy.
Spostrzegam przedmiot jak śmierć dla mnie gorzki:
Twe życie niech się, jak może, wywikła.
Lucyusz.  On ze mnie szydzi, z wzgardą mnie opuszcza
Krótkie ten liczy radości godziny,
Co wierzy słowu chłopca lub dziewczyny.
Ale dlaczego stoi tak zmieszany?
Cymbelin.  O co chcesz prosić? Kocham cię serdecznie;
Namyśl się dobrze, nim żądanie powiesz.
Czy znasz człowieka, na którego patrzysz?
Chcesz go ocalić? Czy to jest twój krewny,
Czy twój przyjaciel?
Imogena.  To jest rzymski jeniec,
Nie bliższy dla mnie krewny, niż ja, królu,
Dla ciebie jestem, chociaż, jak twój wasal,
Powinowactwa twego jestem bliższy.
Cymbelin.  Czemu na niego patrzysz tak upornie?
Imogena.  Racz mi dać, królu, chwilę posłuchania,
Wszystko ci powiem.