śno od góry Hymetu? Merkury, stojący na straży, tłómaczy, iż Tymon takie wrzaski wyprawia, ten sam Tymon, który niedawno sowite składał bogom ofiary i święta ich tak wspaniale obchodził. Jowisz spojrzawszy, ledwie w nędzarzu, który wśród pustej doliny ziemię motyką przewraca, poznać może dawniej tak wypieszczonego Ateńczyka. Merkury popiera sprawę podupadłego szlachcica i Jowisz gotówby piorun spuścić na niewdzięczników; ale ten się właśnie wyszczerbił, puszczony na Skeptyka Anaxagorasa. Piorun potrzebaby posyłać do reperacyi na Etnę do Wulkana, coby dużo czasu zabrało; właściwszem się więc Jowiszowi zdaje wyprawić do Tymona Plutusa, aby mu znowu naładował kieszenie. Plutus w złym humorze, odpowiada, że daremną jest rzeczą chcieć zbogacać taką „beczkę dziurawą“. Lecz Jowisz rozkazał, Plutus kulawy i ślepy, rusza, uczepiwszy się za połę płaszcza Merkurego. Wkrótce przybywają w okolice Hymetu i wchodzą w dolinę, nie zważając na krzyk i gniew Nędzy, która musi uciekać przed nimi, wraz z towarzyszami swymi: Pracą, Siłą, Zdrowiem i Cnotą. Tymon zobaczywszy przybywających, grozi im motyką. Następuje spór, gdyż Tymon nie chce tych bogactw, które już go raz nieszczęśliwym uczyniły. Plutus się tłómaczy, a Tymon skłania się wreszcie do posłuszeństwa woli bogow. Zaledwie posłańcy Jowiszowi zniknęli, z pod motyki Tymona tryska złoto. Wieść się rozchodzi, że Tymon skarb odkrył, starzy przyjaciele co najspieszniej powracają; pasożyt Gnathonides uśmiechnięty, nuci mu nowo ułożoną piosnkę do kielicha, Tymon go kamieniami odgania precz; pochlebca Philades przychodzi z ostrzeżeniem, aby na przyszłość lepiej wybierał przyjaciół, Tymon kijem po grzbiecie go żegna; orator Demea, który chciał wnieść do senatu prośbę, aby złoty posąg wystawiono Tymonowi, spodziewając się, że Tymon dziecię jego adoptować będzie, odchodzi także z porysowanym grzbietem. Za nimi idzie cynik Thrasyles z koźlą brodą i nawisłemi brwiami, który utrzymuje, że żyje tylko chlebem i wodą, a gardzi bogactwy. Ten radzi Tymonowi pozbyć się złota i rzucić je w rzekę lub do sakwy, którą naumyślnie, aby mu pomódz, przyniósł z sobą — nowe kije. Naostatek cała ludność Aten zbiega się z okrzykami, Tymon ucieka na górę Hymetu i odpędza napastników kamieniami.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/135
Ta strona została skorygowana.