Dostojny panie.
Tymon. Pozdrów go ode mnie.
Dziś poślę okup. Gdy odzyska wolność,
Powiedz, że rad go w domu mym zobaczę.
Nie dość biednego postawić na nogi,
Trzeba go jeszcze podeprzeć. Idź z Bogiem!
Sł. Went. Niech ci we wszystkiem Pan Bóg błogosławi!
Stary At. Racz mnie wysłuchać, panie.
Tymon. Mów, mój ojcze.
Stary At. Jest w twojej służbie niejaki Lucyliusz.
Tymon. I cóż stąd?
Stary At. Rozkaż przywołać go, panie.
Tymon. Gdzie jest Lucyliusz? Niechaj się tu stawi.
Lucyliusz. Jestem na rozkaz.
Stary At. Dostojny Tymonie,
Ten tu jegomość, twoja kreatura,
Do mego domu zagląda po nocach.
Od mych lat młodych grosz do groszam ciułał;
Dziś moje mienie zasłużyło, myślę,
Na spadkobierców wyższych trochę stopniem
Od twoich krajczych.
Tymon. Dobrze więc, cóż dalej?
Stary At. Mam jedynaczkę córkę, żadnych krewnych,
Którym przekazać mógłbym mój majątek.
Dziewczę jest piękne, młode, wychowane
Jak jaka pani wielkim moim kosztem.
Sługa twój, panie, chce miłość jej zyskać;
Racz mi przyjść w pomoc; daj mu, panie, zakaz
Dom mój nawiedzać, bo próżne me słowa.
Tymon. To człek uczciwy.
Stary At. Niechże nim zostanie;
Jego uczciwość będzie mu nagrodą,
Mojej mu córki nie trzeba w dodatku.
Tymon. A czy go kocha?
Stary At. Młoda jest i tkliwa;
Uczy nas własnych namiętności pamięć,
Jak wiotka młodość.