Apemant. Nie mam zamiaru słuchać twojej rady; daj ją twojemu przyjacielowi.
2 Pan. Precz stąd, psie wściekły! albo sam cię wygonię.
Apemant. Umykam jak pies przed wierzgnięciem osła (wychodzi).
1 Pan. Co za mizantrop! Lecz idźmy, z bogactwa
I gościnności Tymona korzystać.
On dobrotliwszy od dobroczynności.
2 Pan. Rozlewa łaski, a Plutus, bóg skarbów,
Tylko podskarbim na jego jest służbie.
Każdą usługę siedmiokrotnie spłaca;
Dar każdy taką wetuje nagrodą,
Ze wszelką miarę wdzięczności prześciga.
1 Pan. Świat nie posiada szlachetniejszej duszy.
2 Pan. Przy tej fortunie niech Bóg go zachowa!
Lecz wejdźmy.
1 Pan. Pójdę za twoim przykładem. (Wychodzą).
Wentyd. Zacny Tymonie, było wolą bogów,
Przypomnieć sobie wiek mojego ojca
I do wiecznego zabrać go pokoju.
Umarł szczęśliwy; ja, dzisiaj bogaty,
Pamiętny łaski, którąś mi wyświadczył,
Wracam talenta, przy których pomocy
Wolność zyskałem, dodaję w procencie
Moją ci wdzięczność i wierne me służby.
Tymon. Uchowaj Boże! Dobry Wentydyuszu,
Przyjaźń mą krzywdzisz; wedle mojej myśli,
Co ci raz dałem, dałem ci na zawsze;
Bo kto odbiera, nie może powiedzieć,
Że dał prawdziwie. Jeśli lepsi od nas