Filotus. Czyli się Tymon jeszcze nie pokazał?
Sługa Luc. Nie.
Filotus. To rzecz dziwna, bo wedle zwyczaju,
Już go o siódmej można było widzieć.
Sługa Luc. Bo widzisz, krótsze są dni jego teraz.
Bieg marnotrawcy jest niby bieg słońca,
Tem tylko różny, że się nie odnawia;
Boję się, żeby w Tymona sakiewce
Głęboka zima dziś nie panowała,
To jest: że choćbyś dłoń wsunął głęboko,
Niewiele znajdziesz.
Filotus. Bojaźń twoją dzielę.
Tytus. Na dziwną sprawę zwracam waszą baczność.
Twój pan cię przysłał po pieniądze?
Hortens. Zgadłeś.
Tytus. A na swym palcu dar nosi Tymona,
Za który żądać przychodzę zapłaty.
Hortens. Robię, co muszę.
Sługa Luc. Każdy mi uwierzy,
Że Tymon płaci więcej, niż należy;
Boć to wygląda, jakby Tymonowi
Za te klejnoty twój pan płacić kazał,
Które sam nosi.
Hortens. Bóg mi też jest świadkiem,
Że rozkaz pana z wielkim pełnię wstrętem.
Tymon lat tyle był mu dobrodziejem!
Niewdzięczny, gorzej dziś jest niż złodziejem.
1 Sł. War. Po trzy tysiące koron ja przychodzę;
A ty, po ile?
Sługa Luc. Ja po pięć tysięcy.
1 Sł. War. Wielka to suma, a biorąc z niej miarę,
Twój pan mu więcej, niżeli mój ufał;
Inaczej kredyt z dwóch stron byłby równy.
Tytus. Jeden z dworzan Tymona.
Sługa Luc. Flaminiuszu, panie, jedno słowo. Powiedz, proszę, czy Tymon gotowy jest nas przyjąć?