Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/190

Ta strona została przepisana.

Bym cię mógł kochać trochę.
Alcybiad.  Znam cię dobrze,
Lecz nie znam przemian twojego żywota.
Tymon.  Ja znam cię także i dlatego więcej
Znać cię nie pragnę. Idź za twoim bębnem,
Krwią ludzką ziemię pomaluj czerwono!
Cywilne prawa i święte honory
Już są okrutne, czemże wojna będzie?
Ta przy twym boku sroga nierządnica,
Mimo anielskiej twarzy swojej, sieje
Więcej zniszczenia od twojego miecza.
Frynia.  Bodaj twe usta zgniły!
Tymon.  Nie mam chęci
Ust twych całować; niechże więc zgnilizna
Do ust twych wróci.
Alcybiad.  Jakich zdarzeń sprawą
Tak się mógł Tymon przemienić?
Tymon.  Jak księżyc;
Brakło mi światła, bym je mógł rozdawać;
Lecz się odnowić jak księżyc nie mogłem,
Bo słońc nie było pożyczyć mi zdolnych.
Alcybiad.  Szlachetny Tymonie, jaką mogę oddać ci usługę?
Tymon.  Żadnej; stwierdź tylko dobitniej moje przekonanie.
Alcybiad.  Jakie, Tymonie?

Tymon.  Przyrzecz mi przyjaźń, a nie dotrzymaj. Jeśli mi nie przyrzeczesz, niech cię skarżą bogi, bo jesteś człowiekiem! a jeśli dotrzymasz, niech cię skarżą, bo jesteś człowiekiem!

Alcybiad.  Słyszałem trochę o twoich przygodach.
Tymon.  Byłeś ich świadkiem, gdy żyłem w dostatkach.
Alcybiad.  Widzę je teraz, wtedy był czas błogi.
Tymon.  Jak twój jest dzisiaj w objęciach nierządnic.
Tymandra.  Toćże jest Tymon, Aten ulubieniec
A świata dziwo?
Tymon.  Toćże jest Tymandra?
Tymandra.  Tak jest.
Tymon.  Więc prowadź dalej twe rzemiosło,
Z twoich kochanków żaden cię nie kocha;