Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/199

Ta strona została przepisana.

jako śniadanie dla wilka; gdybyś był wilkiem, dręczyłoby cię twoje obżarstwo i nieraz ryzykowałbyś życie dla obiadu; gdybyś był jednorożcem, duma i wściekłość byłaby twoją zgubą i gniew twój własny wydałby cię na pastwę[1]; gdybyś był niedźwiedziem, końby cię zabił kopytem; gdybyś był koniem, lampartby cię schwytał; gdybyś był lampartem, byłbyś lwa krewnym, a familijne cętki zapłaciłbyś życiem; jedynym dla ciebie ratunkiem byłaby ucieczka, jedyną obroną nieobecność. Jakąż mógłbyś zostać bestyą, żebyś zaraz nie stał się łupem innej bestyi? Jaka już i teraz z ciebie bestya, że nie widzisz swojej zguby w tej przemianie?
Apemant.  Gdyby rozmowa z tobą mogła mi smakować, to byłoby teraz. Rzeczpospolita ateńska stała się puszczą bestyi.
Tymon.  Jakto? Więc osieł mur przeskoczył, gdy się z miasta wymknąłeś?
Apemant.  Widzę zbliżających się poetę i malarza: niech dżuma ich towarzystwa spadnie na ciebie. Co do mnie, boję się zarazy i umykam. Jak nie będę miał nic lepszego do roboty, odwiedzę cię znowu.
Tymon.  Jak nie będzie innego prócz ciebie żyjącego stworzenia, dobre znajdziesz u mnie przyjęcie. Wolałbym zostać psem żebraka, niż Apemantem.
Apemant.  Wszystkich żyjących głupców jesteś królem.
Tymon.  Za brudny jesteś, żebym pluł na ciebie.
Apemant.  A ty zbyt chudy, żebym cię przeklinał.
Tymon.  Każdy łotr świętym przy tobie się wyda.
Apemant.  Niema na świecie trądu prócz słów twoich.
Tymon.  Prawda, gdy twoje wymawiam nazwisko;
Gdybym się nie bał rąk moich osmolić,
Biłbym cię.

Apemant.  Bodaj od słów moich zgniły!

  1. Wedle starożytnej bajki, lew w bitwie z jednorożcem, czując się słabszym, kryje się za drzewo. Jednorożec, uniesiony wściekłością, leci na oślep i zazwyczaj wbija róg w pień drzewa z taką gwałtownością, że go wyrwać nie może, a lew korzystając ze sposobności, dusi go i pożera.