Co złe, niech leczy zaraza morowa!
Niech groby kopać będzie ludzką pracą,
A ich mozołu niech śmierć będzie płacą;
Zagaśnij słońce! Niech noc wieczna wstanie,
Bo się Tymona kończy panowanie (wychodzi).
1 Senator. Próżne zachody, bo w jego naturę
Gniew się wplótł wieczny.
2 Senator. Wracajmy do Aten,
Pomocy jego skonała nadzieja;
Szukajmy innych zbawienia sposobów
Wśród niebezpieczeństw.
1 Senator. Idźmy, bo czas drogi.
1 Senator. Niemiłe wieści, ale jego armia
Czy niewątpliwie, jak mówisz, potężna?
Posłaniec. Lub potężniejsza. Zresztą, lada chwila
Stanie pod miastem.
2 Senator. Nasz stan rozpaczliwy,
Jeśli Tymona z sobą nie przywiodą.
Posłaniec. Właśnie spotkałem na drodze posłańca,
Który, choć z innem złączony stronnictwem,
Moim był niegdyś dobrym przyjacielem;
Przez czułą pamięć dawnej zażyłości
Wyznał, że spieszy do Tymona groty
Z Alcybiadesa listami i prośbą,
By się z nim złączył w wojnie, którą w części
Rozpoczął, aby pomścić jego krzywdy.
1 Senator. To bracia nasi.
3 Senator. Nie łudźcie się wcale
I nie rachujcie na Tymona pomoc.
Bębny już słychać, niezliczone wojsko