Tytus. Łowy zaczęte; jasny jest poranek,
Wonne są pola a zielone lasy;
Psy rozsforujmy, niechaj dźwięcznem graniem
Zbudzą cesarza z nadobną małżonką,
Wywabią księcia, a strzelecką wrzawą
Rozbudzą wszystkie dworu tego echa.
Synowie, waszą jak mą powinnością
Pilną być strażą cesarskiej osoby.
Mój sen zmącony groźnem był marzeniem,
Ale niepokój uciekł z nocy cieniem.
Tysiąc dzień dobry! mojemu monarsze,
I tysiąc tobie, dostojna ma pani.
Głośne strzeleckie przyrzekłem zbudzenie.
Saturn. I dziarsko swego dotrzymałeś słowa;
Trochę za wcześnie, jak dla nowożeńców.
Bassyan. Co mówi na to Lawinia?
Lawinia. Zaprzeczy.
Od dwóch już godzin byłam rozbudzoną.
Saturn. Niech więc zajadą wozy, przyjdą konie
I dalej w pole! Teraz, piękna pani,
Zobaczysz nasze rzymskie polowanie.
Markus. Psy moje ruszą najdzikszą panterę
I przez najstromsze pogonią urwiska.
Tytus. Mój koń chyżemu zrówna jeleniowi
I jak jaskółka poleci przez pola.
Demetr. (do Chirona). Bez psów i koni nasze polowanie;
Ułowim przecie najpiękniejszą łanię.