Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

On twoje piękne poodcinał palce,
Co mogły haftem Filomeli sprostać.
Gdyby ten potwór twoje ręce widział
Na lutni drżące jak liść osiczyny,
Gdy je z roskoszą struny całowały,
Kosztem żywota tknąćby się ich nie śmiał;
Lub gdyby słyszał niebieską melodyę
Z twego słodkiego płynącą języka,
Nóżby upuścił, usnął, jak trzygłowy
Potwór przy stopach trackiego poety.
Lecz idźmy ojca twojego oślepić:
Ojcowskie oczy ślepi taki widok.
Godzina burzy topi wonne łąki,
Co z ojca okiem zrobią łez miesiące?
Nie cofaj kroku! będziem płakać z tobą;
Gdybyśmy mogli ulżyć ci żałobą! (Wychodzą).




AKT TRZECI.
SCENA I.
Rzym. — Ulica.
(Wchodzą: Sędziowie i Senatorowie, za nimi Markus i Kwintus przechodzą scenę, prowadzeni na śmierć, poprzedza ich Tytus błagając).

Tytus.  Raczcie mnie słuchać, poważni ojcowie,
Wstrzymajcie wyrok przez litość dla starca,
Który swą młodość w krwawych spędził wojnach,
By wam bezpieczny w domu sen zapewnić.
Za krew mą w Rzymu zatargach wylaną,
Za wszystkie mroźne noce przeczuwane,
I za łzy gorzkie, co dziś napełniają
Na twarzy mojej stare moje marszczki,
Bądźcie dla synów skazanych litosni!
Nie tak jak mówią dusze ich popsute.