Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/262

Ta strona została skorygowana.

Zatonąć muszą wszystkie moje ziemie
W potopie gorzkich łez jej nieustannym.
Nie mogą skryć jej cierpień me wnętrzności,
Ale jak pijak muszę je wyrzucić.
Daj mi więc wolność; bo przegrywającym
Wolno gniewowi w gorzkich ulżyć słowach.

(Wchodzi Posłaniec z dwiema głowami i ręką).

Posłaniec.  Źleś zapłacony, dostojny Tytusie,
Za cesarzowi posłaną dłoń dobrą.
Oto są głowy dwóch szlachetnych synów,
Oto twa ręka z wzgardą odesłana;
Z łez się twych śmieją, z męstwa twego szydzą.
Widok twych smutków jest mi boleśniejszy,
Niż pamięć śmierci mojego rodzica (wychodzi).
Markus.  Niech teraz Etna ostygnie w Sycylii,
Serce me piekłem będzie gorejącem:
Znieść tyle nieszczęść nad siły człowieka.
Płakać z płaczącym jest ulgą boleści;
Wyśmiana boleść śmiercią jest podwójną.
Lucyusz.  Możeż ten widok tak głęboko ranić,
A jednak życie nie zgasnąć obrzydłe?
Możeż śmierć życiu imię pozostawić,
Gdy oddech życia jedynym jest skarbem?

(Lawinia całuje Tytusa).

Twój pocałunek nie większą mu ulgą
Od zmarzłej wody głodnemu wężowi.
Tytus.  Kiedyż się straszny ten mój sen zakończy?
Markus.  Żegnaj, pochlebstwo! Konaj, Androniku!
To nie marzenie; patrz na synów głowy,
Twą dłoń waleczną, kalectwo twej córki;
Patrz na wygnańca, z którego oblicza
Straszny ten widok krew całą wygonił;
Patrz na mnie, brata, co stoi przed tobą
Zdrętwiały, zimny, jak posąg z kamienia.
Już twej boleści sprzeciwiać się nie chcę:
Rwij włos twój srebrny, pozostałą rękę
Rozdzieraj zębem, niechaj na ten widok
Oczy się moje zamkną nieszczęśliwe!