Czemu wyrazem myśl o rękach budzisz?
Chcesz, by Eneasz powtórzył znów powieść
O Troi ogniu i o swej niedoli?
O nie mów, nie mów o rękach nam więcej,
Bo nam przypomnisz, że my rąk nie mamy.
Co ja szalony mówię! Mogliżbyśmy
Zapomnieć kiedy, że już rąk nie mamy,
Gdyby z ust brata wyraz ręka nie spadł? —
Ale siadajmy; jedz to, droga córko.
Niema napitku! Czy słyszysz, co mówi?
Mogę tłómaczyć jej znaki męczeńskie:
Mówi, że tylko swe łzy pije własne
Na swoich licach smutkami warzone.
Myśli twe zbadam, niema skarżycielko,
I w twych milczących będę biegły znakach,
Jak pustelnicy w swych świętych modlitwach.
Nie westchniesz, w górę nie wzniesiesz ramienia,
Nie mrugniesz okiem, głowy nie pochylisz,
Nie ugniesz kolan, ażebym z twych znaków
Nie ukształtował sobie alfabetu.
Który mi twoje wytłómaczy myśli.
Chłopiec. Daj pokój, dziadziu, twym gorzkim lamentom,
Jaką powiastką rozwesel stryjenkę.
Markus. Biedne pacholę, wzruszone litością,
Płacze nad dziadka swojego strapieniem.
Tytus. Ukój się, chłopcze, z łez jesteś lepiony,
We łzach twe życie prędko się rozpłynie.
Na kogo, bracie, nóż twój wymierzyłeś?
Markus. Na to, com zabił, Tytusie, na muchę.
Tytus. Srogi morderco, serce mi zabijasz!
Widok tyranii przesycił mi oczy;
A na niewinnym spełnione zabójstwo
Bratu Tytusa nie przystoi. Precz stąd!
W mem towarzystwie nie dla ciebie miejsce.
Markus. Ach, panie, pomyśl, tylkom zabił muchę.
Tytus. A gdy ta mucha ojca ma i matkę?
Jak spuszczą złote, przeźrocze skrzydełka,